Rząd USA wniósł dziś oskarżenie antymonopolowe przeciwko Google w związku z jego dominacją w wyszukiwarkach i systemie Android. Oto, co musisz wiedzieć.
Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych pod przewodnictwem prokuratora generalnego Williama Barra złożył pozew przeciwko Google po rocznym dochodzeniu w sprawie działalności firmy w zakresie wyszukiwania. Departament utrzymuje, że gigant wyszukiwarek bezprawnie wykorzystał swoją dominację cyfrową ze szkodą dla korporacyjnych rywali i konsumentów. Ten pozew antymonopolowy nie powinien być zaskoczeniem – amerykańska Podkomisja ds. Antymonopolowego zidentyfikowała już firmę Google jako osobę nadużywającą swojej pozycji rynkowej. Od ponad roku Stany Zjednoczone prowadzą śledztwo w sprawie Google., a dzisiejsza wiadomość stanowi kontynuację tego śledztwa. Zgodnie z oczekiwaniami sprawa skupi się przede wszystkim na działalności firmy związanej z wyszukiwaniem i reklamach związanych z wyszukiwaniem.
To jednak nie wszystko. Pozew dotyczy także sposobu, w jaki Google obsługuje swoje usługi instalowane fabrycznie na smartfonach z systemem Android na mocy umów licencyjnych. Rząd USA zarzuca również, że Google bezprawnie zakazał wstępnego ładowania aplikacji wyszukiwania konkurencji na smartfonach z systemem Android na mocy umów o podziale przychodów. Ponieważ Google obsługuje 88% wszystkich zapytań w USA, jego konkurenci nie są w stanie stworzyć wystarczającej liczby zapytań, aby móc konkurować. Departament Sprawiedliwości USA również zwraca uwagę, że właścicielem jest Google
94% wszystkich wyszukiwań z urządzeń mobilnych.Pozostawia to konsumentów z ograniczonym wyborem, tłumi innowacje i zwiększa koszty reklamy ze względu na zmniejszoną konkurencję. W pełni, zgłoszenie reklamacyjne oskarża Google o następujące rzeczy:
Zawieranie umów na wyłączność zabraniających preinstalacji jakiejkolwiek konkurencyjnej usługi wyszukiwania.
Zawieranie porozumień wiązanych i innych, które wymuszają preinstalację aplikacji wyszukujących w najlepszych lokalizacjach na urządzeniach mobilnych i uniemożliwiają ich usunięcie, niezależnie od preferencji konsumenta.
Zawieranie długoterminowych umów z Apple, które wymagają, aby Google był domyślnym – i de facto ekskluzywna – ogólna wyszukiwarka w popularnej przeglądarce Safari firmy Apple i innych narzędziach wyszukiwania Apple.
Generalnie wykorzystuje zyski z monopolu, aby wykupić preferencyjne traktowanie swojej wyszukiwarki na urządzeniach i w Internecie przeglądarki i inne punkty dostępu do wyszukiwania, tworząc ciągły i samonapędzający się cykl monopolizacja.
Kontrola Google nad Androidem
Kontrola firmy nad Androidem została opisana jako „wykluczająca” pomimo otwartego charakteru systemu operacyjnego. Departament Sprawiedliwości przywołuje wszystkie umowy Google, które producenci urządzeń z Androidem muszą podpisać, jeśli chcą wstępnie pobrać usługi Google Mobile Services, w skrócie GMS. Fakt, że producenci urządzeń nie mogą wyświetlać marki Android będącej znakiem towarowym Google bez GMS Wspomniano również o preinstalowanych urządzeniach, ponieważ w tle sprawy stwierdzono, że „urządzenia z systemem Android nie nadają się do sprzedaży bez nich".
Tło sprawy pokazuje również, jak użytkownik zostaje nieświadomie wprowadzony do ekosystemu Google od momentu skonfigurowania swojego urządzenia. Wspomina również o oprogramowaniu typu bloatware, stwierdzając, że „Google wymaga, aby niektórych z tych aplikacji nie można było usunąć z urządzenia, niezależnie od tego, czy konsumenci tego chcą”.
Co więcej, tło sprawy przedstawia prezentację projektu strategii z 2014 r., która pokazuje, że Google gonił za wyłącznością wyszukiwania.
W pozwie wspomniano również, że „poprzez te powiązane, antykonkurencyjne porozumienia Google izoluje i chroni swoje monopolistyczne zyski”. Jeden wewnętrzny analiza tych restrykcyjnych umów wykazała, że obecnie zagrożony jest tylko jeden procent światowych przychodów Google z wyszukiwania w systemie Android konkurentów. W analizie tej zauważono, że wzrost przychodów z reklam w wyszukiwarkach pochodzących z Androida „był napędzany wzmożonymi działaniami na rzecz ochrony platformy i porozumienia.” AOSP może i jest darmowy, ale istnieje wiele umów, które uniemożliwiają efektywne dostarczanie Androida bez Google uwikłanie.
Umowy o podziale przychodów Google
Google ma umowy o podziale przychodów (RSA) z wieloma producentami i operatorami Androida. W pozwie stwierdzono, że firma „ogólnie wymaga wyłącznej dystrybucji jako jedynej, wstępnie ustawionej domyślnej usługi wyszukiwania ogólnego na stale rosnącej liście punktów dostępu do wyszukiwania; w zamian Google przekazuje tym firmom część przychodów z reklam w wyszukiwarkach.” Z pozwu wynika, że firma zawarła umowy RSA z AT&T, T-Mobile, Verizon i Samsung. Niektóre z tych umów tego wymagają Wszystko urządzenia tych firm są zgodne z umową. Oznacza to, że wszystkie jednostki muszą przestrzegać umowy każdy jednostka generująca przychody dla producenta.
W pozwie stwierdzono, że te umowy o podziale przychodów (i umowy dotyczące przedinstalacji) z systemem Android producenci urządzeń odpowiadają łącznie za ponad 30 procent wykorzystania urządzeń mobilnych w Stanach Zjednoczonych Stany.
Google ma także umowy o podziale przychodów z niemal każdą liczącą się przeglądarką internetową w zamian za bycie domyślną wyszukiwarką. Nie dotyczy to Microsoft Edge, Firefox, Opera i UCWeb firmy Mozilla. Google dzieli się ze swoimi konkurentami w zakresie przeglądarek aż do 40 procent przychodów z reklam generowanych przez te punkty dostępu do wyszukiwania. Umowy dotyczące podziału przychodów z przeglądarek zazwyczaj obowiązują co najmniej dwa lata i są rutynowo przedłużane.
Umowa o podziale przychodów Google i Apple
Apple przychyla się do odmowy wyszukiwania Google, ponieważ po spotkaniu w 2018 r. w dokumencie stwierdzono, że starszy pracownik Apple pracownik napisał do swojego odpowiednika w Google: „Naszą wizją jest to, że pracujemy tak, jakbyśmy byli jedną firmą”. Garnitur szacuje To 15-20% rocznego dochodu Apple ma to wynikać z płatności, jakie Google dokonuje na rzecz Apple jako domyślnego dostawcy wyszukiwania na urządzeniach Apple. Apple nie ma własnego dostawcy wyszukiwania, a Siri firmy Apple korzysta z Google. W zamian za ten uprzywilejowany dostęp do ogromnej bazy konsumentów Apple, Google co roku płaci Apple miliardy dolarów z przychodów z reklam, „przy publicznych szacunkach na około 8–12 miliardów dolarów”.
W pozwie wspomniano, że Google zawarł umowę w 2005 r., kiedy Apple zaczął używać Google jako domyślnej wyszukiwarki w swojej przeglądarce Safari. W zamian Apple otrzymało „znaczny” procent przychodów Google z reklam pochodzących z wyszukiwań na urządzeniach Apple. Dwa lata później rozszerzono tę funkcję na iPhone'y, a w 2016 roku na Siri i Spotlight. (Spotlight to ogólnosystemowa funkcja wyszukiwania firmy Apple). Urządzenia Apple stanowią 60% rynku urządzeń mobilnych w USA, a komputery Mac stanowią 25% rynku komputerów w USA.
Google wyciągnęło wnioski z pozwu antymonopolowego Microsoftu
W pozwie zarzucono, że Google poinstruował pracowników, w jakim języku mają używać e-maili, i odesłał bezpośrednio do USA przeciwko Microsoftowi sprawa z 1998 r. Państwo ma na celu wykorzystanie pierwszeństwa ustanowionego w sprawie przeciwko Microsoftowi i przypomina wymaganie z góry ustawionego statusu domyślnego i uniemożliwianie usunięcia oprogramowania.
W pozwie stwierdza się również, że chociaż wobec Google toczyło się dochodzenie w sprawie praktyk antykonkurencyjnych, zawierał z dystrybutorami umowy, które miały jeszcze bardziej wykluczający charakter niż umowy, które oni zawierali zastąpiony.
Umowy przedinstalacyjne
W pozwie szczegółowo opisano wymuszoną przez Google preinstalację GMS na smartfonach z Androidem. Stanowi, że producenci muszą wstępnie zainstalować podstawowe aplikacje (w tym sklep Google Play, YouTube, Chrome, Gmail, Wyszukiwarka Google, Mapy i inne aplikacje „GMS Core”) w sposób nieusuwalny, nawet jeśli konsumenci nie chcą ich. Te umowy instalacyjne obejmują prawie wszystkie smartfony z systemem Android sprzedawane w USA. W pozwie stwierdzono, że w 2011 r. „jeden z głównych producentów elektroniki rozważał udostępnienie grupie konsumenci spoza Stanów Zjednoczonych mają do wyboru dwa ekrany główne dla swoich urządzeń: jeden ekran główny z widżetem wyszukiwarki Google i drugi ekran główny z wyszukiwarką konkurencji widżet. Omawiając tę propozycję ze współpracownikami, jeden z pracowników Google zauważył, że „dopuszczanie trybu, w którym nie ma Google”. jako domyślnego dostawcy wyszukiwania i całkowicie zmienia ekran główny”, naruszałoby to warunki i ryzyko Google naruszenie."
To samo powiedziano w 2015 r. o głównym przewoźniku z siedzibą w USA, który według Google miał poprosić producentów o zainstalowanie widżetu wyszukiwania obsługiwanego przez wewnętrzną wyszukiwarkę przewoźnika. Wiceprezes Google ds. partnerstwa napisał do kolegi, że firma musi wyjaśnić producentom, że „[te] żądania dostosowania nie zajdą daleko”, a zastąpienie widżetu wyszukiwania Google innym polem wyszukiwania naruszyłoby preinstalację porozumienie.
Wewnętrzne nieporozumienia w Departamencie Sprawiedliwości
Jednakże WSJ na początku sierpnia poinformował, że w Departamencie Sprawiedliwości doszło do wewnętrznych nieporozumień w związku z oskarżeniem Google. Harmonogram AG Williama Barra został opisany jako „agresywny”, a sprawa może nie być „szczelna”. „Washington Post”. potwierdziła tę informację. Pracownicy Departamentu Sprawiedliwości obawiają się również, że główną motywacją wniesienia teraz sprawy były zbliżające się wybory prezydenckie w USA. Z raportu wynika, że AG William Barr uważa, że działa zbyt wolno i wielokrotnie nalegał, aby departament poczynił postępy.
„Washington Post”. zgłoszone zeszły tydzień że Kolorado, Iowa, Nebraska i Nowy Jork planują wydać wspólne oświadczenie, w którym zasygnalizują, że nie poddają się analizując szeroki wachlarz praktyk biznesowych Google i zamiast tego może zdecydować się na przyłączenie się do dowolnej sprawy federalnej później. Warto wskazać, że jak dotąd wszystkie cztery z tych stanów zostały pominięte w tym procesie. Słynne jest to, że Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych w 1998 r. złożył pozew przeciwko firmie Microsoft, w którym zarzucił Microsoft nielegalnie wykorzystała swoją dominację na rynku systemu operacyjnego Windows, aby odciąć konkurentom dostęp do Internetu Poszukiwacz. Sprawa została oficjalnie zamknięta w maju 2011 roku. W 2000 r. początkowo nakazano Microsoftowi podział firmy, ale złożył on apelację i wygrał. Sprawa ta została wspomniana w pozwie złożonym przeciwko Google.
Jest to przełomowy przypadek i może mieć konsekwencje dla firm w Dolinie Krzemowej. W obliczu rosnącej presji wywieranej na firmy technologiczne w USA ze strony postępowców wzywających do rozbicia wielkich technologii, jest całkiem możliwe, że to samo może zostać nakazane Google. Nie wiadomo, jak długo ta sprawa może się przeciągać i jakie mogą być jej konsekwencje.
Google był już przedmiotem dochodzeń antymonopolowych w UE
Google stoczył liczne spory antymonopolowe w Unii Europejskiej. Google był zmuszony do zapewnienia wyboru dostawcy wyszukiwania dla użytkowników Androida w UE po tym, jak Komisja Europejska orzekła, że Google „nałożył nielegalne ograniczenia na Androida”. producentów urządzeń i operatorów sieci komórkowych, aby ugruntować swoją dominującą pozycję w powszechnym Internecie szukaj", a następnie nałożył na firmę karę w wysokości 5 miliardów dolarów. Po wydaniu wyroku, Google ogłosił zmiany w sposobie prowadzenia działalności w UE, umożliwiając partnerom tworzenie smartfonów z rozwidlonymi kompilacjami systemu operacyjnego dla Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz wprowadzając między innymi nową umowę licencyjną na płatne smartfony wysyłane do EOG.
Później, Google również ogłosiło że udostępni użytkownikom w Europie dodatkowe opcje aplikacji do wyszukiwania i przeglądania na smartfonach. Za każdym razem, gdy użytkownik wybierze jedną z alternatyw, Google otrzyma opłatę. Być może wyszukiwarka Google nie jest używana przez tak wiele osób, ale firma nadal zarabia na każdym użytkowniku, gdy ten wybierze alternatywną przeglądarkę. Są one również wyświetlane w losowej kolejności, aby nie faworyzować jednej wyszukiwarki względem drugiej. Nie rozwiązało to jednak wszystkich problemów, ponieważ Rozwiązaniem jest DuckDuckGo „aukcja typu pay-to-play, podczas której w menu znajdują się wyłącznie oferenci z najwyższą ofertą”.
Odpowiedź Google
W poście na bloguKent Walker, wiceprezes ds. globalnych w Google, przedstawił odpowiedź firmy na pozew Departamentu Sprawiedliwości. Firma nazywa pozew „głęboko wadliwym”, ponieważ ludzie decydują się na korzystanie z jej wyszukiwarki, „a nie dlatego, że są do tego zmuszeni lub dlatego, że nie mogą znaleźć alternatywy”. Jeśli sprawa Departamentu Sprawiedliwości zakończy się sukcesem, Google argumentuje, że „sztucznie wspierałoby to alternatywne metody wyszukiwania o niższej jakości, podniosłoby ceny telefonów i utrudniłoby użytkownikom korzystanie z usług wyszukiwania, z których chcą korzystać”. Google potwierdza firma „płaci za promowanie [swoich] usług” (co tak naprawdę nigdy nie było kwestionowane), ale praktyka ta jest powszechna w biznesie, podobnie jak „marka płatków zbożowych może płacić supermarketowi za zaopatrzenie jej produkty na końcu rzędu lub na półce na wysokości oczu.” Google twierdzi, że podobnie jak marki płatków śniadaniowych konkurujące o miejsce na półce w supermarkecie, również konkurują z konkurencyjnymi dostawcami usług wyszukiwania o widoczność w przeglądarki. Przykładowo Google podaje, że Microsoft i Yahoo płacą także Apple za udostępnianie ich wyszukiwarek w przeglądarce Safari.
W przypadku Androida Google twierdzi, że te umowy promocyjne są niezbędne do opłacenia rozwoju i dystrybucji systemu operacyjnego. Mimo to Google twierdzi, że przewoźnicy i producenci urządzeń nadal wstępnie ładują wiele konkurencyjnych aplikacji i sklepów z aplikacjami. (To drugie jest jednak sporne, ponieważ zarzuca się Google zniechęcać do wstępnego ładowania zewnętrznych sklepów z aplikacjami które nie są własnością producentów urządzeń). Na koniec firma zwraca uwagę, że zainstalowanie innej aplikacji lub widżetu do wyszukiwania na Androidzie jest niezwykle łatwe. Firma będzie oczywiście walczyć z roszczeniami Departamentu Sprawiedliwości w sądzie federalnym, więc będziemy musieli poczekać i zobaczyć, jak sprawy się potoczą.